sobota, 21 lutego 2015

Bóg da dziecko, Bóg da na dziecko

Od kiedy Jurek pojawił się na świecie, jego rzeczy zdominowały nasze mieszkanie. Najpierw łóżeczko, przewijak, wanienka. Teraz z kolei mnóstwo zabawek. Nie ważne gdzie zajrzę, tam je znajdę, na przykład w butach. Sama nie wiem, ile one w sumie te wszystkie graty ważą, ale myślę, że kilkakrotnie przekraczają wagę mojego synka. Czasami przytłacza mnie  ilość tych przedmiotów.




W rozdziale pt "Materialne dziecko" książki J.C. Arnolda pt. "Their Name is Today" autor zacytował brytyjską mamę, Hattie Gittick, która podjęła się eksperymentu nie kupowania dziecięcych produktów przez rok. Gittick opowiadała, że jako młoda mama robiąca zakupy w dziale produktów niemowlęcych, z swym płaczącym dziecko ufała reklamom "bijącym po oczach". Wierzyła, że dany produkt uspokoi jej dziecko. Ona sama nie była w stanie tego zrobić. W toku podjętego wyzwania zdała sobie sprawę, jak łatwą zdobyczą była dla marketingowców. Z czasem doszła do wniosków, że to co jej i jej rodzinie sprawia największą przyjemność, jest za darmo jak: wspólne gotowanie, spożywanie posiłków, spędzanie czasu w gronie sąsiadów przy kawie i wspólnym muzykowaniu.

Matki są świetnym targetem dla specjalistów od reklamy. Pamiętam jak w szpitalu, podając uprzednio swoje dane osobowe, dostałam  jakieś dwie paczuszki z masą ulotek i próbkami. Krótko po wyjściu ze szpitala rozdzwonił się mój telefon i często chodziło o ubezpieczenie na życie. Telemarketerzy usiłowali mi sprzedać swoją usługę, zapewniając mnie, że to teraz przecież takie ważne, życie i bezpieczeństwo synka. Bardzo mnie to irytowało, ale konsekwentnie odmawiałam.

Jestem w komfortowej sytuacji, że nie brakuje mi nic do życia, ale mogę sobie wyobrazić, jak czują się mniej zamożne mamy, gdy w  telewizji, czy we wszystkich ciążowych poradnikach noworodkowa wyprawka wydaje się być listą bez końca. Może to wzbudzić wyrzuty sumienia, że nie jesteśmy w stanie zapewnić dziecku  wszystkiego, co najlepsze. Moja teściowa ma takie powiedzenie: "Bóg da dziecko, Bóg da na dziecko". Zawsze mnie rozczula tym tekstem. Jestem przekonana, że najważniejsze i najpiękniejsze, co dajemy maleństwu to troska, bliskość, miłość i czas. Żaden najbardziej wymyślny gadżet, nawet podgrzewacz do chusteczek higienicznych, nie jest w stanie tego zastąpić.

Jako mama dwulatka śmiało mogę stwierdzić, że po urodzeniu dziecka nie przepadam za zakupami. Kupuję przede wszystkim jedzenie w pobliskim hipermarkecie. Chodzenie po galeriach handlowych mnie męczy, tym bardziej gdy to chodzenie polega na bieganiu za 2-letnim wulkanem energii. Cieszę się, że nie szaleję na zakupach. Jednocześnie nie rozpaczam, gdy mnie na coś ładnego nie stać. Zamiast kupować nowe ubrania wolę skomponować zupełnie nowe zestawy ze starych ciuchów.

Chętnie kupowałabym więcej książek, lecz ceny ich są czasem zaporowe. Dlatego uwielbiam biblioteki.

Można znaleźć darmowe, lub bardzo tanie rozrywki, jak spacer po parku, wyjście do muzeum, czy wyjazd do lasu, by mieć z tego dużo frajdy. Tak naprawdę wszystko, co liczy się najbardziej: miłość, zdrowie, radość jest za darmo.

Ciekawy link polecam --> klik.

7 komentarzy:

  1. podpisuję się rękami i nogami. można bez gadżetów, można skromnie. wystarczy trochę refleksji, bo gazetki i portale parentingowe atakują gadżetami na potęgę. a na koniec prywata: Jerzyk pozdrawia Jurka:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. te wszystkie mast-hewy mogły być dla mnie ajdontnidit ;-)
      fajnie mieć syna Jerzego, co nie?

      Usuń
    2. fajnie, fajnie! zaletą jest tysiąc opcji nazywania-po-imieniu, skojarzenia ze zwierzyńcem, uniwersalnizm tego imienia (Jurij, Jura, Juraj, George) i tak dalej.... a Jerzyków ciągle nie za wiele, w porównaniu do Jasiów i Franków. małam Cozzę w ręku, ale ją sprezentowałam - ciekawe byłoby pokusić się o taki eksperyment. dziecko bez kosztów albo po kosztach. wymianki, wymiana barterowa, przerabianie ciuchów. trzeba na to czasu i energii, ale jest i frajda!

      Usuń
  2. Bardzo mądry wpis. Założę się, że często wielu z nas jest nieszczęśliwych, że czegoś co jest aktualnie na topie nie ma. Ale czy to jest rzeczywiście takie ważne? Ach, ten konsumpcjonizm... Sztuką jest oprzeć się i wiedzieć co jest naprawdę istotne, co się naprawdę liczy. Tak jak i Ty, po urodzeniu dzieci, rzadko odwiedzam galerie handlowe. Wprost nie pojmuję jak spędzanie tam większości dnia może być przyjemne. Zdecydowanie wolę zakupy przez Internet. Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. mieć czy być, oto odwieczne pytanie ;-)
      a co do zakupów przez internet to faktycznie są ogromną wygodą i często też są dużo tańsze

      Usuń
  3. Zgadzamy się, że "Matki są świetnym targetem dla specjalistów od reklamy". A tak w sumie jest najważniejszy nasz czas jaki poświęcamy dziecku. Pozwolę sobie doradzić z własnej praktyki do stwierdzenia"Chętnie kupowałabym więcej książek, lecz ceny ich są czasem zaporowe. Dlatego uwielbiam biblioteki." Kupuję książki w www.aros.pl - są tańsze o ok 30% polecam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki za komentarz
      Co do aros.pl to właśnie dziś zamówiłam kilka książek z tej strony i niecierpliwie czekam na dostawę

      Usuń

Drogi Czytelniku - dzięki odwiedziny!
Jeśli chcesz skomentuj, polub, udostępnij.