niedziela, 11 stycznia 2015

rodzicielstwo (nie)bliskości i jego przerażające skutki

Polecam lekturę reportażu Elżbiety Turlej. pt. "Wychowani mordercy" w najnowszej "Polityce".



Autorka opisuje w nim historię zabójstwa rodziców przez parę nastolatków, które niedawno wstrząsnęło Polską.




 Dowiadujemy się z artykułu o sposobie wychowania dziewczyny przez matkę:
"W systemie tworzonym przez Matkę nie było miejsca nie tylko na podział na mężczyzn i kobiety, ale też na słabość. Dlatego po podstawówce Matka wysłała Córkę do gimnazjum sportowego. Była jedyną dziewczyna w męskiej klasie. Stała na bramce. Codziennie przez 90 minut biegała, robiła pompki, przyjmowała uderzenia rozpędzonej piłki... Kiedy Córce udawało się obronić, chwaliła. Kiedy puszczała bramkę, krzyczała: Nie bądź baba...System działał bez zarzutów. Córka, tak jak chciała Matka, była coraz bardziej odporna ana ból i przestała płakać, że nie ma siły na codzienne treningi. Uczyła się coraz lepiej, nie zadawała z byle kim, nie chodziła byle gdzie i nie traciła czasu na byle co." Wszelkie sygnalizowane przez psychologów szkolnych problemy Matka Córki "rozwiązywała" przenosząc ją do innej szkoły.

Opisani są również zabici rodzice chłopca i ich metody wychowawcze: "To samo, tylko w rodzaju męskim,  mówiła Matka Syna...stworzony przez nią i męża system rodzinny działał znakomicie. Oboje robili wszystko dla dobra Syna. Czyli - jak mówią znajomi Ojca - okazywali mu najwyższą formę zaufania, jaką jest kontrola. Chodził do szkoły, potem zamykał się w domu i i odrabiał lekcje, aby zasłużyć na wysoką średnią, kóra powinna przekładać się na kolejną nagrodę prezydenta miasta. Zawsze czyściutki, sprzątajacy po sobie, grzeczny. Z domu wychodził rzadko. Sam z pieskiem."

Cytując dalej za red. Turlej: "A systemy działały. Córka nie znosiła słabości, Syn nie okazywał emocji. Oboje nie zadawali się z hołotą. Ona wybierała znajomych z klucza władzy, jaką dają pieniądze. Jego ciągnęło do wyrazistych, silnych i bezczelnych, takich jak Córka."

Wiem, że jest to reportaż, a aspektów tej niewyobrażalnej tragedii jest wiele. Jednak po lekturze tego reportażu byłam w ciężkim szoku. Reporterka przedstawiła w nim tzw. drugą stronę medalu. Dzieci nie rodzą się złe z natury.. Wydaje mi się, że zarówno Córka jak i Syn stali się zdolni do tak okrutnego czynu, jakim jest zabójstwo rodziców, wskutek wieloletniego życia w takich a nie innych rodzinach, tzw dobrych domach. Matka oskarżonej dziewczyny, sama niespełniona sportsmenka, doktor  historii sztuki chowała (choć może lepiej pasowało by tu słowo "tresowała") córkę na osobę przekonaną, że słabość jest niegodna, że należy ciągle dążyć do perfekcji i być ponad pospolitą masę hołoty. Nie było między Matką a Córką zdrowej relacji. Oskarżona dziewczyna napisała w swoim zeszycie dołączonym do akt sprawy: "moja matka zna osiem języków, ale żadnego do kontaktu ze mną.". Nie było też prawdziwej więzi Syna z jego rodzicami. Rzadko o nich coś mówił w trakcie zeznań, częściej pokazywał zdjęcia swego pieska w telefonie...

Rodzice może i wychowali dzieci mądre, grzeczne, ułożone. Robili, jak sami sądzili, wszystko dla dobra dziecka, ciężko pracując i rozwijając swoją karierę zawodową. Zapomnieli jednak w tym pędzie za pieniądzem o czymś, co jest nie do kupienia. O czasie, jaki powinni poświęcić swoim dzieciom. W efekcie brak więzi oraz stawianie nacisku na naukę, siłę, czy rozwój z jednoczesnym pominięciem empatii, miłości, szacunku i zaufania przyniosły opłakane skutki.

Pisząc ten wpis przypomniał mi się film pt "Horsemen" - Jeźdźcy Apokalipsy z 2009 roku...




4 komentarze:

  1. Ważny wpis. O tym jak wielka odpowiedzialność spoczywa na nas rodzicach. Dziękuję i pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  2. Odpowiedzi
    1. mi też smutno się robi na duszy, gdy o tym wszystkim myślę

      Usuń

Drogi Czytelniku - dzięki odwiedziny!
Jeśli chcesz skomentuj, polub, udostępnij.