sobota, 9 lutego 2019

Liderzy jedzą na końcu

Znacie Simona Sinek? Napewno wiele z Was widziało jego wypowiedź o millenialsach w miejscu pracy. To wideo stało się viralem (wideo znajdziecie na końcu tego wpisu) i uczyniło go bardzo popularnym .

Bardzo chciałam przeczytać jego książki i tak się fajnie złożyło, że jedną -  "Liderzy jedzą na końcu"- dostałam w prezencie ślubnym. 



Tytuł książki nawiązuje do tradycji w wojsku amerykańskim, w którym niżsi rangą żołnierze jedzą pierwsi, a wyżsi na końcu. Wyobraźcie sobie, że w zakładach pracy, fabrykach, korporacjach najważniejsi są  ludzie - pracownicy oraz klienci. Ich błogostan, dobrobyt i rozwój. Wyobraźcie sobie, że przedsiębiorstwo funkcjonuje dla cyferek, zysków i mega-hajsu,
lecz po to by spełniać pewną misję. Czy to niemożliwa do realizacji utopia? Otóż nie...

Simon Sinek przytacza w swojej książce przykłady tego typu przedsiębiorstw. I są to takie firmy, które znamy, takie które osiągnęły sukces, jak Apple, 3M  (firma od żółtych karteczek typu "post-it"). Autor wysnuwa tu teorię, że w organizacjach nie potrzebni są menadżerowie zarządzający zasobami ludzkimi. Potrzeba im liderów, za którymi ludzie będą podążać.  Zwraca czytelnikowi uwagę na to, że samo nazywanie ludzi zasobami pokazuje, że ludzi zrównuje się z maszynami, budynkami, czy pojazdami. A tym samym człowiek w przedsiębiorstwie nie jest istotny. To powoduje również, że w sytuacji kryzysu pracownicy są zwalniani, a  redukcje zatrudnienia są sposobem na cięcie kosztów.

Simon Sinek podkreśla, że  w kompaniach kierowanych przez liderów, a nie zarządzanych przez menadżerów ludzie stanowią najważniejszy element. Stworzenie atmosfery bezpieczeństwa oraz zaufania powoduje, że organizacja się rozwija. Jest tak ponieważ pracownicy szanowani przez swoich liderów są o wiele bardziej produktywni i identyfikują się z firmą. Tym samym angażują się w pracę i robią to z przyjemnością,  a nie jedynie z poczucia obowiązku, czy z chęci zarobku. 

Znalazłam w "Liderzy jedzą na końcu" fragment o tym, by traktować swoich pracowników, jak swoich synów czy córki. Chodzi tu o to, że osoby, które stawiają pierwsze kroki na rynku pracy i chcą znaleźć zatrudnienie powinny być otoczone opieką w firmie, tak jak w domu rodzinnym. Ten sposób traktowania spowoduje, że nowy, młody pracownik poczuje się dobrze i bezpiecznie. Dzięki temu nie będzie blokował go stres i konieczność przetrwania "młodego" w nowym środowisku. Po prostu czując się dobrze od razu będzie mógł otworzyć się i wykorzystać drzemiący w nim potencjał dla organizacji. Absolutnie się z tym zgadzam i już od lat w mojej pracy w ten sposób motywuję ludzi z mojej ekipy do pracy. Chcę ich lepiej poznać, nie ze strony zawodowej, ale prywatnej. Pytam ich o ich pasje, życie, to co lubią, bo w ten sposób wchodzę z nimi w relację bardziej ludzką, nie tylko biznesową. 

Podczas lektury tej książki czułam bardzo często, że czytam po prostu swoje myśli dotyczące środowiska pracy, tylko porządnie i mądrze zebrane. To jest taka książka do której będę wracać wtedy, gdy poczuję taką potrzebę, by się dokształcić.

"Liderzy jedzą na końcu" powinna być lekturą obowiązkową na studiach o zarządzaniu, bo poznając sposoby, o których pisze Sinek możliwym będzie wykształcić nową generację liderów, nie-zarządców. Nasi politycy wiele by skorzystali z tej książki. Polecam ją Wam z całego serca. 


Czy czytaliście pierwszą książkę Simona Sinek "Zacznij od dlaczego"? Zachęcam Was do dyskusji pod tym wpisem na temat tego, czego brakuje współczesnym, polskim zakładom pracy? Co Wy byście zmienili w swojej pracy, a co w niej lubicie? Zapraszam!


 
Simon Sinek o milenialsach 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Drogi Czytelniku - dzięki odwiedziny!
Jeśli chcesz skomentuj, polub, udostępnij.