czwartek, 3 marca 2016

Dziewczyny wyklęte

Dawno mnie tu nie było. Od ostatniego słodko-gorzkiego wpisu na temat blogowania minął prawie  miesiąc. Czułam jednak przesyt blogosferą i internetem w ogóle. Ponadto mało czasu a dużo pracy nie pozwalały mi, by coś nowego napisać. Ale jestem i wracam z wrażeniami po lekturze "Dziewczyn wyklętych" Szymona Nowaka. 

Pierwszego marca obchodzono Narodowy Dzień Pamięci "Żołnierzy Wyklętych". Niestety nie udało mi się z tym postem zdążyć na ten właśnie dzień. Książkę skończyłam czytać dziś rano.




Autor we wstępie zaznaczył, że bohaterki tej książki w odmienny sposób niż mężczyźni odczuwały wojnę. Wspominały konkretne potyczki w kontekście rannych, którym pomagały, a nie typowych działań zbrojnych. Ich opowieści skupiają się bardziej na emocjach i uczuciach niż suchych faktach. Przypomina mi to w pewnym stopniu o książce "Wojna nie ma w sobie nic z kobiety". 

Historie opisane są w sposób ciekawy, są sfabularyzowanie. Nie ma tu tylko faktów, dat. Przez to historie Inki, Danki, Sarenki, czy Lali czyta się z zapartym tchem. Młode kobiety, dziewczęta wstępowały do partyzantki w trakcie II wojny światowej, by walczyć z niemieckim okupantem. Ich główną motywacją była miłość do ojczyzny, chęć wyzwolenia kraju, czasami robiły to z zemsty po stracie kogoś bliskiego. W partyzanckich szeregach nawiązywały przyjaźnie, a czasem miłości, które kończyły się ślubem i założeniem rodziny. 

W tych opowieściach nie można zauważyć podziału na czasy wojny i po wojnie, kiedy to w Sowiecie narzucili Polsce swoje komunistyczne rządy. Walczący żołnierze i sanitariuszki nie widzieli końca wojny po klęsce Niemców. Dla nich walka nadal trwała, tym razem z radzieckim okupantem. Liczyli na pomoc zachodu i całkowite wyzwolenie Polski. Niestety byli w błędzie. Nawet po przejściu "do cywila" żyli w ciągłym zagrożeniu, musieli zmieniać tożsamość i ukrywać się przez Urzędem Bezpieczeństwa. Aresztowani  i poddawani nieludzkim torturom, byli następnie sądzeni na pokazowych rozprawach i skazywani na śmierć. Ich bohaterskie czyny nazywano akcjami terrorystyczni, a ich odziały - bandami. Grzebani byli w bezimiennych grobach.  Wyroku polegały dodatkowo na utracie praw obywatelskich, przepadku mienia. Dodatkowo ich rodziny, dzieci miały ogromne trudności by funkcjonować realiach PRL. Wszystko to miało na celu wyklęcie bohaterów, całkowite wymazanie ich z pamięci. Rehabilitacja żołnierzy wyklętych oraz powolne i mozolne odkrywanie strasznych kart historii zaczęło się dopiero latach 90tych. 

Czytając tę książkę czułam ogromny podziw dla jej bohaterek. Wykazywały się ogromnym hartem ducha, odwagą i wielką siłą charakteru. Do końca pozostawały wierne swoim ideom. Te które przeżyły,  po upadku systemu komunistycznego robiły wiele dobrego dla kraju. Dla przykładu Danuta Szyksznian-Ossowska ps. "Sarenka", żyjąca w Szczecinie, swoją działalnością przyczyniła się do powstania pomnika AK w Szczecinie, czy do otwarcia ronda im. "Łupaszki". Była twarzą kalendarza na rok 2014 "Panny Niezłomne" i choć jest teraz schorowaną starszą panią poruszającą się na wózku inwalidzkim skupia wokół siebie duże grono młodych ludzi chętnych poznać jej historię. Zapytana przez autora, czym jest szczęście odpowiedziała: "Gdyby dziś ktoś mnie spytał, co to jest szczęście - ... - nie mogłabym jednym słowem odpowiedzieć. Przecież samo życie jest szczęściem, a jeszcze żyć w wolności, być zdrowym, mieć rodzinę, dzieciaki, wnuki - to ogromne szczęście. Reszta jest mniej ważna. I jeszcze... żeby już nigdy nie było wojny.".

Zostawiam Was z tymi pięknymi słowami na koniec i jak najmocniej polecam lekturę "Dziewczyn wyklętych".

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Drogi Czytelniku - dzięki odwiedziny!
Jeśli chcesz skomentuj, polub, udostępnij.