sobota, 8 marca 2014

Skrzydełko czy nóżka?

W ostatnim czasie zaczęły mnie coś irytować reklamy w telewizji. Specjaliści od reklamy, ich twórcy próbują nam wmówić, że potrzebujemy coraz to nowszych produktów.




Jakaś pani dietetyk kliniczna mówi, że aby być zdrowym trzeba łykać witaminy (oczywiście polecanej przez nią marki) zamiast stosować zbilansowaną dietę (nie licząc napisanej drobnym drukiem informacji na dole ekranu o substytucie diety). W innej reklamie jest powiedziane, że zamiast nie palić lepiej kupić tabletki na kaszel palacza. Firma produkująca różnorakie serki teraz sprzedaje serek twarogowy w plasterkach, tak jakby nie można było sobie samemu w domu zrobić gzika z sera twarogowego ze szczypiorkiem, czy czymkolwiek, co się lubi. Na dodatek przeszkadzają mi, jako matce karmiącej piersią, reklamy mleka modyfikowanego "takiego jak mleko mamy". 

Dawno, dawno temu skończyłam technikum ekonomiczne i wiem, czemu służą reklamy. Wszyscy znamy powiedzenie "reklama – dźwignią handlu". Filmy reklamowe mają w nas zbudzić potrzebę posiadania danego towaru/produktu. Mają one dać nam do zrozumienia, że tej danej rzeczy niesamowicie potrzebujemy, że dzięki niej nasze życie będzie lepsze, pełniejsze, prostsze. Rozumiem prawidła rynku, ale nie mogę zrozumieć, dlaczego to, co jest nam oferowane jest coraz bardziej przetworzone, sztuczne, modyfikowane. Myślę, że reklamodawcy próbują nam wmówić, że nie mamy czasu na gotowanie w domu, robienie pewnych rzeczy samemu. Odbiorca reklamy ma myśleć, że lepiej kupić wysoce przetworzony "gotowiec" zamiast się męczyć i tracić czas na gotowaniu.

Stąd tytuł tego posta... Gdy czasami oglądam reklamy lub produkty na półkach sklepowych, przypomina mi się Luis de Funès, grający krytyka kulinarnego, odkrywa w toku filmu, jak produkowana jest "żywność" w fabryce. To tak na prawdę plastik, ukształtowany i malowany...

Ja jednak lubię gotować rozmawiać o tym z narzeczonym, spędzać z nim czas w kuchni i uważam, że jest to możliwe również, gdy ma się małe dziecko. To tylko kwestia organizacji czasu i naszych wyborów.

W nawiązaniu do mojego wywodu, jako mama ekonomiczna i ekologiczna polecam lekturę książki Sary Callard pt "Dom. 250 rad jak być eko". Od dawna jest w mojej biblioteczce. Książkę przeczytać można za jednym posiedzeniem, bo jest przejrzyście i ładnie wydana. W kontekście bloga czytelniczego zacytuje radę nr 163: "Odkryj na nowo bibliotekę. Żyjemy w kulturze konsumpcyjnej, lecz czy na prawdę potrzebne ci są te półki zastawione książkami i płytami DVD, do których rzadko wracasz? Istnieją wypożyczalnie płyt CD i DVD, które pozwalają ograniczyć kupowanie, przy równoczesnym nadążaniu za nowościami."


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Drogi Czytelniku - dzięki odwiedziny!
Jeśli chcesz skomentuj, polub, udostępnij.