poniedziałek, 18 sierpnia 2014

cytując #6 J. Korczak "Jak kochać dziecko"

"Często spotkać się można ze zdanie, że macierzyństwo uszlachetnia kobietę, że dopiero jako matka dojrzewa duchowo. Tak, macierzyństwo nasuwa płomiennymi zagłaskami zagadnienia obejmujące wszystkie dziedziny życia zewnętrznego i duchowego; ale ich można nie dostrzec, tchórzliwie odsunąć na odległa przyszłość lub obruszać się, że ich rozwiązania kupić nie można.
Kazać komuś dać gotowe myśli to polecić obcej kobiecie, by urodziła własne twe dziecko. Są myśli, które w bólu samemu rodzić trzeba, i te są najcenniejsze. One decydują czy podasz, matko, pierś, czy wymię, czy wychować je będziesz jak człowiek, czy jak samica, czy kierować nim będziesz, czy wlec na rzemieniu przymusu, czy tylko, póki małe, bawić się będziesz, znajdując w pieszczocie z nim dopełnieni skąpych lub niemiłych pieszczot małżonka; a później, gdy nieco podrośnie, puścisz samopas lub zwalczać zapragniesz."





Wydaje mi się, że Korczak pisząc te słowa chciał, by każda kobieta uwierzyła w siebie i swoje zdolności do matkowania: dawania życia, miłości, pokarmu swemu dziecku. Nie widzi on sensu narzucaniu swoich poglądów matkom. Raczej doradza zawierzyć naturalnej matczynej mądrości.

Ja na początku ciąży zaczytywałam się podręcznikami o wychowaniu, rozwoju dziecka, odpowiedniej opieki nad nim. Zajęło mi kilka miesięcy życia mego dziecka po drugiej już stronie brzucha, bym naprawdę uwierzyła w siebie i przestała czytać niczym biblię wszystkie podręczniki i broszurki z przychodniowych poczekalni. Słuchałam swego serca i wiedziałam, że to co robię musi być dobre, bo moje dziecko jest zdrowe, szczęśliwe i pogodne. Odpuściłam sobie również czytanie i sprawdzanie tego, jak mój syn rozwija się w danych miesiącach życia. Nauczyłam się w końcu, że mój syn rozwija się w swoim indywidualnym tempie i wszystko idzie mu dobrze.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Drogi Czytelniku - dzięki odwiedziny!
Jeśli chcesz skomentuj, polub, udostępnij.