poniedziałek, 26 maja 2014

Czy jestem matką wózkową?

Czy czytałyście może artykuł autorstwa profesora Zbigniew Mikołejko pt "Wózkowe - najgorszy gatunek matki"? Ja przeczytałam, długo po tym, jak wywołał on medialną burzę. Temat macierzyństwa budzi we mnie wiele emocji. Felieton Pana profesora i jego poglądy na matki jeszcze bardziej mnie nakręciły. 




Chodzę z wózkiem codziennie.  Jak mam wolne, bo wtedy robię zakupy i pcham niemalże tonowy wózek. Potem zrzucam balast zakupowy w domu i zabieram dziecko na pieszy spacer.  Gdy wstaję rano do pracy, pcham wózek, by w hotelu odebrał ode mnie dziecko (i wózek ) "dziadzia".

Czy jestem więc wózkową matką? Nie puszę się macierzyństwem - po prostu cieszę się, że jestem matką i przeżywam nowy (tak nadal nowy, choć trwający już prawie 20 miesięcy) etap w moim życiu. Nie gloryfikuję mego syna i kocham go jakim jest. Dla mnie (chyba jak dla każdej matki) mój syn jest najpiękniejszy, najmądrzejszy i w ogóle naj-. Ale nikomu moim poglądów o dziecku nie narzucam. Nie chciałam być matką, by stać się kimś. O tym, że jestem kimś byłam przekonana od dłuższego czasu, chyba od 8 roku życia;-)

Jedyne ograniczenia, na które się nie godzę to straszny stan naszych polskich chodników, które powodują duży uszczerbek w pchanym przeze mnie wózku oraz że nie zawsze mogę w pełni korzystać z praw matki karmiącej w pracy.



Będąc w ciąży nie prosiłam nikogo, by ustąpił mi miejsce w autobusie, kolejce w sklepie. Czasami czułam się wręcz niewidzialna w takich sytuacjach. Raz gdy jechałam tramwajem chciałam ustąpić miejsca staruszce, również niewidzialnej dla innych pasażerów. To się wtedy zrobił popłoch, żeby mnie wyręczyć. Chyba komuś zrobiło się strasznie głupio. Tylko raz "wykorzystałam" mój ciążowy brzuch, w ósmym miesiącu stanu odmiennego, by poprosić osoby stojące w kolejce po bilety PKP o "wcięcie się" i kupienie biletu na pociąg, który miał odjeżdżać za kwadrans.Teraz, gdy czasami jadę autobusami MZK (tramwaje do tego się nie nadają), stanowczo proszę, by ustąpiono mi miejsca, które z założenia jest przeznaczone na wózek, czy to inwalidzki, czy z dzieckiem. Gdy wózków jest więcej i robi się ciasno, pasażerowie sapią, wzdychają i prychają, no bo się matki wózkowe śmią "rozpychać". Ale przecież płacę za bilet, więc mam prawo mieć miejsce w autobusie, czyż nie?


Matki wózkowe pchają wózek rozmawiając przez telefon, bo może tak naprawdę wtedy mają na to czas. To taka chwila, moment dla matek, tylko dla siebie, choć i tak nie do końca. Nie za bardzo mogą czytać książki pchając wózek, skoro ręce mają zajęte. Oczywiście można się zatrzymać i usiąść na ławce, ale dziecko śpiące najczęściej się wtedy obudzi. Z kolei  matka  dziecka nieśpiącego może i zdąży wyjąć książkę z torby i otworzyć ją w miejscu założonym zakładką. Ale czytanie na tym się skończy, bo dziecko będzie chciało iść dalej,  zejść z wózka.  Nie da raczej matce poczytać w spokoju za długo...

Matki rozmawiają ze sobą i dobrze, bo fajnie jest wymienić się doświadczeniami związanymi z rodzicielstwem, Ale nie tylko dzieci są głównym tematem rozmów, również praca, mężczyźni, moda, sztuka i wszystko co nas interesuje.


Autor artykułu powinien poczytać niektóre blogi parentingowe (Hafija, Tekstualna, Lili i ja, matka wariatka, Agata Skaruz, bubinkowo, Koralowa Mama), by przekonał się, że z ust matek nie wypływa jedynie "magma słów bez znaczenia"

część artykułu tutaj --> klik

4 komentarze:

  1. Dziękuję za wyróżnienie i to, że znalazłam się w tak doborowym towarzystwie. :)

    Ja do wózkowych nie należę - choć bym chciała. Moje dziecko odwózkowało się kilka miesięcy temu (mimo że ma dopiero 19 miesięcy). W żaden sposób nie da się go włożyć do wózka. No ale u nas na wsi wygląda to nieco inaczej. Nie muszę się martwić, że wyleci na ruchliwą ulicę. Może iść tam, gdzie go niosą nogi - kierunek naszych spacerów wyznaczają zazwyczaj ptaki. :) Są i dobre, i złe strony. Żeby wybrać się na zakupy, musimy zostawić Jaśka u babci na kilka godzin (raz w miesiącu robimy większe zakupy), żeby móc na spokojnie przejść się po sklepach, bo z Dżonasem wejść do sklepu można maksymalnie na 5 minut. A i tak potrzebne są wtedy dwie osoby - jedna robi zakupy, a druga biega za nim.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiolu, ja ostatnio też coraz rzadziej korzystam z wózka. Z rana robię szybkie zakupy w Tesco, a potem spacerujemy z Jurkiem na nogach. Jak juz musze gdzieś dalej iść, to często Jurek pomaga mi w pchaniu wózka, a jak się zmęczy, to sam do niego wchodzi.
      PS Wyróżnienie jak najbardziej zasłużone :-)

      Usuń
  2. oooo nie miałam tych obcasów jeszcze w ręce.
    Jakoś mnie nie drażnią te słowa, bo to słowa kogoś, kto nie ma dzieci i nawet nie otarł się o uczucie macierzyńskie:)
    Kiedyś myślałam podobnie o większości matkach, w epoce sprzed Bruna ;)
    Pan widzi świat czarno-biały, więc to jego strata.
    Całusy dla Jerzyka w wózku czy też poza wózkiem;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki Olgo za odwiedziny, faktycznie masz rację, jak ktoś bez macierzyńskich uczuć może odnosić się do czegoś, czego w ogóle nie doświadczył

      Usuń

Drogi Czytelniku - dzięki odwiedziny!
Jeśli chcesz skomentuj, polub, udostępnij.