czwartek, 7 grudnia 2017

Potrzebna cała wioska

Niedawno skończyłam czytać "Potrzebna cała wioska" rozmowę Małgorzaty Stańczyk  z Agnieszką Stein. Wcześniej udało mi się przeczytać "Dziecko z bliska" i byłam pod ogromnym wrażeniem wiedzy ujętej w pierwszej książce Stein. Czułam, że również ta pozycja będzie dla mnie bardzo interesująca,  a poglądy w niej zawarte pokrewne z moimi własnymi. Lektura ta jednak w pewnych momentach była dla mnie dużym zaskoczeniem. Nad pewnymi rzeczami musiałam się zatrzymać, przetrawić je mocno i odnieść do samej siebie. To było bardzo ciekawe doświadczenie - taka autoanaliza pod wpływem książki. 




Pierwsze, co mnie mocno zaskoczyło i o czym nie miałam pojęcia, to to że rodzicielstwo bliskości jest oparte na licznych badaniach klinicznych oraz rozbudowanych meta-analizach. Dla każdego kto uważa, że to jakiś wymysł hipisów, czy ludzi niedopasowanych do sztywno ustalonych norm, może być to zaskakujące. Agnieszka Stein pogłębiając swoją wiedzę jako psycholog sama uznała, że jej podejście do dzieci oraz rodziców zmieniało się wraz ze zdobywanym doświadczeniem naukowym, oraz życiowym - szczególnie po urodzeniu syna. Rozszerzając swoją wiedzę czytała ona zagranicznych autorów m.in. Juula i utwierdzała się w tym, że to, co sama stosuje w stosunku do swojego dziecka, nie jest jakimś dziwactwem, tylko zgadza z interdyscyplinarną dyscypliną wiedzy, jaką jest psychologia. 

W rodzicielstwie bliskości, w rodzicielstwie Agnieszki Stein, najważniejsze jest budowanie więzi i wszystko to, co sprzyja pogłębieniu relacji z dzieckiem. Cytując za nią: "Najistotniejsze jest chyba to, że potrzeba więzi jest potrzebą podstawową, nie wynika z przyzwyczajenia, z nawyku, z kojarzenia bodźców. I to, że jest priorytetowa, pierwsza nawet przed jedzeniem. Organizm człowieka i jego mózg funkcjonuje na zasadnie równowagi  dwóch systemów (...). Jest system, który ma zapewnić przetrwanie, poczucie bezpieczeństwa, czyli zaspokoić wszystkie podstawowe potrzeby organizmu. Drugi z nich pozwala na rozwój, refleksję, naukę, twórczość, troskę, rozwijanie relacji społecznych. W zachowaniu dzieci ta dynamika więzi to pewne balansowanie pomiędzy potrzebą bliskości opiekuna a potrzebą eksploracji. Im większa jest potrzeba bezpieczeństwa i bliskości, tym niej jest potrzeby eksploracji. I lepiej zaspokojona jest potrzeba bliskości, tym bardziej pojawia się potrzeba eksploracji." Często słyszałam, że robię krzywdę synkowi długo  karmiąc go piersią uzależniam dziecko od siebie i będzie ono lękliwe. A ja uważam, że właśnie poczucie bezpieczeństwa i miłości, budowałam w swoim dziecku poczucie własnej wartości oraz odwagę, by odkrywać świat. 

Dużym zaskoczeniem było dla mnie to, że A. Stein w swojej pracy nie ocenia rodziców. Nie ocenia całokształtu rodzicielstwa danych ludzi, na przykład takich, którzy krzyczą na swoje dziecko. Ile razy ja samo po podobnym incydencie od razu w głowie przyklejałam metkę "złych rodziców"  nieznanym mi osobom. A przecież to tylko wycinek tego, jakimi oni są rodzicami i na podstawie incydentu nie powinnam poddawać ich mojemu osądowi. Sama wielokrotnie wybuchłam na swoje dziecko, mając potem ogromne wyrzuty sumienia. I myślę, że czułabym się jeszcze podlej, gdybym wiedziała, że ktoś po tym wszystkim ocenia. 

Bardzo istotne, bo podobne do mojego, jest podejście autorki do szkolnictwa. Stein twierdzi, że w pewnym sensie placówki oświatowe przejmują nasze dzieci, gdy one do nich zaczynają uczęszczać. Nauczyciele dają porady dotyczące wychowania i podejścia do dzieci. Zadając mnóstwo zadań do domu, czas wolny, zamiast rodzinie i jej pasjom, podporządkowany zostaje szkole. Już teraz mój Jurek, jako 5-letni przedszkolak ma zadawane do domu. Ostatnio dużo też czytałam, że teraz po likwidacji gimnazjów, uczniowie siódmych klas nadrabiają ogromne ilości materiału. A przez to rodzice ślęczą razem z dziećmi nad książkami i zeszytami do późnych godzin wieczornych. Przecież to jest chore!

Bardzo budujące i wspierające były dla mnie te słowa A.Stein: "Dla mnie najważniejsze jest psychologiczne poczucie pewności, poczucie, że mam prawo w odniesieniu do mojego dziecka podejmować rożne decyzje wychowawcze, nawet jeśli inni uważają je za błędne. To nie jest rozmowa o tym, kto ma rację i kto wie lepiej, tylko o tym, czyje to jest dziecko. Jeżeli moje i chcę postępować w stosunku do niego w określony sposób, to pierwsza, bazowa rzecz do ustalenia w rozmowie jest taka: <<To jest moje dziecko, ty możesz wypowiedzieć swoją opinie, ale nie możesz mi kazać. Jeżeli chcesz wypowiedz swoją opinię, to zrób to, a we w sposób kulturalny. A jeżeli jesteś zainteresowany moją opinią na ten temat i chcesz się dowiedzieć, dlaczego tak robię, to ja ci chętnie opowiem, ale to nie jest tak, że ja ci się tłumaczę, tylko dzielę się z tobą tym, co na ten temat myślę>>". Chyba każdemu rodzicowi zdarzyło się usłyszeć, że coś źle robi, a powinien robić tak, bo inni sądzą inaczej niż my. Zazwyczaj są to porady albo od osób bezdzietnych, albo jakichś postronnych świadków. Powyższy cytat warto zapamietać i stosować w przypadku takich "uprzejmych doradców". Ja będę się starać w rozmowie z kimś na temat np długoterminowego karmienia piersią, czy spania z dziećmi w łóżku, stosować tę formułkę. 

Na koniec mam ochotę podzielić się z Wami super wiadomością. Agnieszka Stein przyjeżdża do Gorzowa! Gorzowskie chusto-mamy zrzeszone wokół społeczności Gorzów w chuście, po świetnie zorganizowanym finale Tygodnia Bliskości, tym razem zaprosiły tę znaną psycholog na warsztaty.  Wydarzenie to odbędzie się 3 lutego. Informacje znajdziecie na facebook'u. Ja już zaklepałam sobie miejsce i niecierpliwie odliczam dni do tego spotkania. 



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Drogi Czytelniku - dzięki odwiedziny!
Jeśli chcesz skomentuj, polub, udostępnij.