Przeczytałam ciekawy wywiad z Agnieszką Graff w Wysokich Obcasach (10 maja br, nr 18(777).
W trakcie urlopu wychowawczego napisała książkę pt. "Matka Feministka", wydaną przez Wydawnictwo Krytyki Politycznej. Autorka w wywiadzie wyznaję, że będąc matką czuła się najbardziej sfrustrowana i dyskryminowana w sferze feminizmu. A temat macierzyństwa w tym środowisku budzi zniecierpliwienie.
Graff jest zdania, że temat macierzyństwa został przez feministki pominięty. W latach 90, gdy powstawał w Polsce ruch feministyczny kreowały go Magdalena Środa, Kinga Dunin, Wanda Nowicka, matki dzieci odchowanych lub młode, bezdzietne aktywistki. Priorytetem wówczas było zwalczanie dyskryminacji na rynku pracy, seksizm, przemoc domowa. Promowano feminizm jako "wielką przygodę, która polegała na tym, że stajesz się autonomiczna, poważnie traktujesz swoje aspiracje i plany. Agnieszka Graff dodaje: "... miałyśmy poczucie, obserwując nasze matki, starsze sióstr, sąsiadki, że macierzyństwo jest dla tej kobiecej autonomii zagrożeniem. Kojarzyło nam się z presją społeczną, przymusem". Może pionierki ruchu feministycznego w kobietach ze starszego pokolenia widziały "uwięzione" w domach kury domowe. Chęć wyrwania się z tego więzienia spowodowała, że polecały one kobietom, by realizowały się przede wszystkim na polu zawodowym, naukowym.
Zawsze chciałam mieć dziecko (dzieci) i uważam, że macierzyństwo dopełnia mnie jako osobę. Chęć wspinania się po szczeblach kariery nigdy nie była dla mnie ważna. Teraz tym bardziej... Cieszę się, że pracuję, bo mam źródło dochodu i swoją pracę lubię. W pracy odpoczywam od domu. Gdy jestem w pracy, mogę skupić się na służbowym obowiązkach, bo mam zapewnioną najlepsza opiekę nad Jurkiem - jego dziadków. Jako matka nabrałam zdrowego stosunku do pracy, nauczyłam się od niej w domu odpoczywać, nie dzwonić, nie myśleć, o tym, co w pracy się dzieje, gdy mam wolne.
Autorka "Matki Feministki" czuła się wykluczona, jako feministka, bo na spotkania nie mogła przyjść z dzieckiem i wybierała pozostanie w domu. Codzienne niedogodności, jak krzywe chodniki, czy zbyt wysokie krawężniki dla wózków nazwała "zabawnym folklorem". Z kolei w "domu", którym był dla niej feminizm, czuła się najgorzej.
Agnieszka Grass dodała również, że: "Matki czują się bezradne wobec stawiany przez otoczenie sprzecznych wymagań,: karm piersią, pracuj na pełnym etacie, rozwijaj się, radź sobie sama, bądź perfekcyjną mama. Macierzyństwo jako projekt z wymogiem perfekcyjności przyszło do Polski z opóźnieniem, ale zadomowiło się w klasie średniej. Inwestuj w dziecko, bo potem będzie za późno. Otwórz mu wszystkie drzwi, dbaj o wszystkie aspekty rozwoju. To ładuje kobiety w poczucie winy, rywalizacje między sobą i straszne przemęczenie".
Moim zdaniem wymagania te są niemalże schizofreniczne, i myślę, że po części wynikają z "osiągnięć" feminizmu. Wywalczyłyśmy sobie prawo do rozwoju, nauki, pracy zawodowej. I gdy przychodzi czas, gdy zaczynamy odczuwać potrzebę posiadania potomstwa, musimy być w stanie jeszcze ten aspekt życia dodać do i tak już długiej listy obowiązków, które należy spełnić. Znowu tu dążymy do perfekcji, gotując dzieciom eko-kaszki jaglane, uczestnicząc z nim w zajęciach dodatkowych, czy mając wyrzuty sumienia, bo sadzamy dziecko przed telewizorem.
Dlaczego kobietom odmawia się prawa do cieszenia się macierzyństwem?
Czy powinnyśmy czerpać radość tylko z rozwoju ścieżki kariery?
Czy to na prawdę jest tak ważne?
Skoro kobiety mają prawo do urlopu wychowawczego, nie powinny nich korzystać, by nie wypaść z obiegu na rynku pracy?
Bo będą wtedy roszczeniowe?
Dlaczego nie mogą one, w odpowiednim dla nich czasie, spełnić się w przypisanej im biologicznie funkcji? Bo wtedy będą "tylko" matkami.
Uważam, że jest konieczne zatracać naszej natury celem uzyskania swoistej autonomii. Myślę, że działa to wręcz odwrotnie. Kobiety w ten sposób same się ograniczają...
Po urodzeniu dziecka mój świat wywrócił się do góry nogami, ale nie żałuję tego, że nie wychodzę na imprezy, nie spotykam się na kawkach z koleżankami, tylko raczej zapraszam je do siebie (na dodatek baaardzo rzadko). Tego wszystkiego doświadczyłam jako nie-matka. I jeszcze na pewno tego doświadczę, gdy Jurek podrośnie. Czuję czasami ogromne zmęczenie wynikające z niewyspania, ale kiedyś to odeśpię. Odczuwam jednocześnie niesamowity spokój, radość i miłość, jakich nigdy wcześniej nie zaznałam.
Czy może przeczytałyście tę książkę? Jak zapatrujecie się na kwestie poruszone w wywiadzie?
tutaj znajdziecie fragment wstępu do książki.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Drogi Czytelniku - dzięki odwiedziny!
Jeśli chcesz skomentuj, polub, udostępnij.